niedziela, 25 listopada 2007

Debata o architekturze

W piątek 23 listopada w Teatrze Starym odbyła się dyskusja o architektonicznym kierunku rozwoju Krakowa, jego rozbudowie i przestrzeni. Budowlany boom, jaki przeżywa Kraków rozwinął potrzebę zarysowania dalszego rozwoju miasta, harmonii łączącej historyczne dziedzictwo z współczesnością.

Gościem specjalnym był Ignasi Riera, który jest architektem w znanej barcelońskiej pracowni Alonso Balaguer Arquitectes Associats. Gościł w Krakowie na zaproszenie "Gazety". Do dyskusji przyjęli zaproszenie reprezentanci miasta: Kazimierz Bujakowski (zastępca prezydenta miasta Krakowa), Magdalena Jaśkiewicz (dyrektor biura planowania przestrzennego urzędu miasta) i Grzegorz Stawowy (przewodniczący komisji planowania przestrzennego miasta), i architekci: Szymon Duda (współwłaściciel GD&K Group), Piotr Lewicki (Biuro projektów Lewicki Łatak), Krzysztof Bień, oraz dziennikarze Gazety Wyborczej: Dawid Hajok i Magdalena Kursa.


Ignasi Riera opowiedział o swoich doświadczeniach z Barcelony oraz o tych świeżych z Krakowa, bowiem architekt zaraz po przyjeździe, zrobił rekonesans miasta zwiedzając centrum Krakowa i jego peryferie.

Architekt w swoim wystąpieniu mówił o trzech cechach dobrego projektu:
1) dobry architekt
2) dobry klient, nie żałujący środków i rozumiejący problemy, które przedstawia mu architekt
3) dobra administracja rozumiejąca architekta, który podjął się rozwiązania konkretnego problemu

Wskazywał, że konieczne jest współdziałanie ze sobą tych trzech elementów. Kiedy mówimy o planowaniu w mieście musimy pamiętać że klient i administracja musi stworzyć odpowiednie warunki dla realizacji projektu. To łatwo powiedzieć, ale wszyscy obecni na sali wiedzieli jak trudne jest dogadanie się. Przekonywał słuchaczy, że nie można stracić z oczu celu naszego działania, ponieważ, jeśli o nim zapomnimy nie będziemy wiedzieć jak rozwiązać problem. Kiedy mówił o Barcelonie jako przykładzie miasta, które w ciągu 25 lat z miasta średniej wielkości, szarego niewiele znaczącego przekształciło się w wielką metropolię mówił o wielu elementach. Jednym z głównych elementów powodzenia Barcelony była umowa o współpracy zawarta przed 25 laty pomiędzy architektami a władzami miasta.

Atutem była również olimpiada, która stworzyła dodatkowe warunki do rozwoju miasta. Hiszpański architekt sugerował by przeprowadzić próby, które staną się punktem wyjścia do dalszego rozwoju miasta. Wspominał, że Barcelona nie miała pieniędzy na rozwój a jej architektom nie brakowało tylko wyobraźni i chęci. Postanowili, że najlepiej jest zacząć od tych elementów miasta, które są najbliższe jego mieszkańcom i w ten sposób oddawali je kawałek po kawałku tworząc nowoczesną metropolię. Zaczęli działać na przestrzeni miejskiej przebudowując ulice i place. Zaczęli od placów, bo tam na niewielkiej przestrzeni można było sprawdzić jak działa infrastruktura, chodniki itp. Jeżeli okazywało się, że coś nie funkcjoowało wtedy mogli pozwolić sobie na zamknięcie tych niewielkich części (placów) by je przebudować.

Rozwój Barcelony ograniczony jest warunkami naturalnymi (2 pasma górskie i morze), dlatego lepiej budować w górę niż wszerz. Radził to również w Krakowie. Jako przykład błędnego kierunku rozwoju podał miasta amerykańskie, które rozwijają się na dużych przestrzeniach. Rozwój przestrzenny jest łatwiejszy, ale przynosi więcej problemów. Miasta amerykańskie mają potem problem z infrastrukturą miejską. Barcelona była rozwijana wg. trzech haseł: regeneracja opuszczonych terenów postindustrialnych, miasta dla pieszych, Barcelona ma morze. Podkreślił, że krakowskim władzom miasta brakuje konsekwencji i odwagi. Na zakończenie swojego wykładu podał 3 podstawy do dobrego rozwoju miasta: planowanie, nadzieja i zgoda.

Po hiszpańskim gościu głos zabrał Kazimierz Bujakowski (zastępca prezydenta miasta), który mówił o zazdrości, jaką czuje do władz Barcelony. Zazdrości planu, który powstał 150 lat temu i jest konsekwentnie realizowany. Przekonywał, że w Polsce mamy zupełnie inną sytuację, w której brak jest ciągłości planów, a decyzja o warunkach zabudowy jest grą o przestrzeń pomiędzy architektem, inwestorem a urzędem. Grą, w której urząd stoi na przegranej pozycji, gdyż oczekiwania wobec urzędu są bardzo wysokie, czego nie widać po stronie deweloperów, którzy nie uwzględniają w swoich projektach planów zagospodarowania miasta, narażając niejednokrotnie mieszkańców projektowanych budynków na sąsiedztwo z planowanym szlakiem tramwajowym.

Szymon Duda z GD&K Group przekonywał, że krakowianom wmawia się, że ich miasto jest małe. Tymczasem to nie Florencja. Mity o ogromnej wadze terenów zielonych, potrzebie konserwatywnej zabudowy czy ograniczania wysokości budynków, są dla miasta bardzo szkodliwe. Według niego miastu potrzebne jest metro, dojazd do lotniska i 50 hoteli.

Z kolei Krzysztof Bień twierdzi, że w promieniu 2,5 km od centrum miasta nic nie powinno być wyższe niż wieża Mariacka. Wieżowce niech stoją na Piaskach albo Czyżynach.

Jedną z tez postawionych na spotkaniu była taka, że miasto najłatwiej rozwija się w systemie autorytarnym a nie w demokracji. Urbanistyka w demokracji nie ma sensu, ponieważ nikt się nie ośmieli opracować wizji planu zabudowy miasta na np. 150 lat, ponieważ w najbliższych wyborach "zjedliby" go kontrkandydaci. Krakowianom, życzymy takiego samego porozumienia, jakie zawarli w Barcelonie architekci i urzędnicy.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz